niedziela, 1 lutego 2009

"Grzechów swych napinam łuk, strzelam w obłok"

Ość czy też kość niezgody
tkwi w tym szczególe
że wszystko marność

W kubeczku zatrząsł
swe kości diabeł
a może los, Bóg, odwieczny swąd

Polemizować nie mam zamiaru
z odwiecznym pędem nie wiadomo gdzie
choć wielu zda się, że rangi kataru
mi już chusteczki skończyły się

I marnie kończy miernota dzisiaj
Bo marnie mierzył zamiary swe
Jeszcze zjem Ptysia, wypiję Krzysia
I zmierzę wymiar między górą a dnem

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

w sumie to przeczytałem z 20 razy najmniej. czuję jakiś ukryty sarkazm?

phator pisze...

Rzecz jest o samobójstwie czy bardziej o chęci jego popełnienia (bo nikt po tym czynie już by raczej nic nie napisał) A sarkazm, czy bardziej, powiedziałbym, autoironia jest obecna we wszystkim co robię, łącznie z kupą.