- W sumie, to dość niewygodna pozycja - pomyślała - ciągnie po nerach, a żelastwo wrzyna się w dupę.
Na szczęście nie groziło jej już ani przeziębienie, ani siniaki.
Zdążyła jeszcze energicznie pomachać nogami, dogasić peta i zsunęła się po krawędzi parapetu z ósmego piętra.
Koroner zajął się jej ciałem... Ksiądz - duszą...
Obaj, nie wiedzieć czemu, po kilku dniach dostali kataru, a na ich pośladkach pojawiła się sina pręga.
czwartek, 16 października 2008
sobota, 11 października 2008
zapal świeczkę
Przepraszam księżyc
za minione nieuchwycone dni
pogrzebane twarze i pokruszone liście
nie odwrócę się już by je dogonić
Zakręcone w słoikach
stoją na półkach zakurzone uczucia
bycia sobą, nie nimi, bycia kimś
byle nie częścią wzgardzonej grupy
Do usłyszenia w jęczącym wietrze
gdzie zmaga się sumienie z bezsilnością
nie dzisiaj, nie jutro, nie nigdy
nie zdążę przypomnieć sobie życia
za minione nieuchwycone dni
pogrzebane twarze i pokruszone liście
nie odwrócę się już by je dogonić
Zakręcone w słoikach
stoją na półkach zakurzone uczucia
bycia sobą, nie nimi, bycia kimś
byle nie częścią wzgardzonej grupy
Do usłyszenia w jęczącym wietrze
gdzie zmaga się sumienie z bezsilnością
nie dzisiaj, nie jutro, nie nigdy
nie zdążę przypomnieć sobie życia
Subskrybuj:
Posty (Atom)