czwartek, 29 kwietnia 2010

miasto królów polskich: park

Michał Pyclik, rzecznik Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu:

- Toalety w parku Jordana są sprawne i zostaną otwarte 1 maja. Otwieramy je tylko w sezonie wiosenno-letnim, kiedy z parku korzysta zwiększona liczba osób. Poza sezonem są zamykane ze względu na ogrzewanie i na niewłaściwe ich wykorzystanie przez niektóre osoby przebywające w parku. Nasza dotychczasowa analiza zapotrzebowania nie wskazywała potrzeby otwarcia toalet dłużej niż do października, jednak weźmiemy pod uwagę wnioski osób zgłaszających potrzeby korzystania z toalet także poza przyjętym przez nas sezonem i rozważymy możliwość ich otwarcia także w pozostałe dni, gdy ilość zwiedzających się zwiększy.

obserwowany wzrost społecznego zaufania

przystanek
- o, jedzie czwórka będę musiała zapytać czy dojadę nim do narutowicza... a może pani się orientuje, czy dojadę nim do narutowicza?
- do narutowicza, znaczy do szpitala?
- tak, do narutowicza - szpitala, czy się pani orientuje, czy dojadę czwórką...
- nie wiem, nie jeżdżę w tamtym kierunku
- aha, dobrze, to ja zapytam kierowcę czy dojadę.... przepraszam, czy jedzie pan do narutowicza? tak? aha, dobrze. to powie mi pan gdzie mam wysiąść.

wnętrze tramwaju
- gdzie mam wysiąść przy ulicy polnej?
- nie mam pojęcia... a w jakiej to jest dzielnicy, przy której większej ulicy?
- no na hucie gdzieś... nie wiem dokładnie, może czyżyny??
- ... a co tam jest, coś charakterystycznego, urząd jakiś?
- do apteki jadę, mam leki tam odebrać
- to chyba jakaś apteka osiedlowa
- chyba osiedlowa, chyba tak... gdzieś może na czyżynach, to gdzie mam wysiąść na czyżynach? może kierowca wie? przepraszam, gdzie mam wysiąść przy ulicy polnej? aha... nie wie pan. to chyba na czyżynach jest... tak? czyżyny duże? a gdzie się zaczynają to ja wysiąde na początku, potem najwyżej wsiądę w jakiś inny tramwaj. mąż to mi mówi, że ja kiedyś do ameryki dojadę jak tak będę jeździć tymi tramwajami
głos trzeci: każdy chciałby do ameryki...
- no pewnie, każdy chciałby, w ameryce to się żyje
głos czwarty: wie pani co w tej ameryce to już tak nie jest do końca kolorowo... już tam wcale tak dobrze nie jest. kolega zięcia pojechał i chce wracać do polski, bo mówi, że tam się zawiódł i że wcale się tam lekko nie żyje. że w polsce lepiej.
- co pani powie? no widzi pani. czasy się zmieniają. to ja wysiadam do tej apteki, bo to już te czyżyny zdaje się, najwyżej jeszcze pojeżdżę. dzienny sobie kupiłam bilet...

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Pies, owca, misio, jeż, kurczak i parę piłek w międzyczasie

Tak oto rozpoczyna się pierwsza część opowiadań o przedziwnych stworzeniach, które spotkały siebie nawzajem na swoich drogach życiowych, spotykają i pewnie w jakiś tam sposób, pod różnymi postaciami, kolorami, stopniami zabrudzenia, itp. w dalszym ciągu będą spotykać.

Na początku był (i dalej jest) pies - mały, frędzlowaty, czarny i trochę głupi. Na początku swojej drogi życiowej pies napotkał Owcę. Owca przybyła doń z samiutkich Tater, z Zakopanego, gdzie dni swoje spędzała zawieszona na haku, z wiszącymi kończynami i trochę ckliwą miną. Owca została pewnego dnia uratowana za odpowiednią sumę pieniężną, przeszła kwarantannę (w tym czasie nie odnotowano utraty żadnej wełny ani nietrzymania moczu) i wylądowała w pewnym mieszkaniu w pewnym mieście. Tutaj poznała Psa. Pies z początku patrzył na nią podejrzliwie, parę razy podgryzł jej gardło, podrzucił do góry, żeby sprawdzić, jak upada, a następnie zabrał do swojego legowiska. Okazało się, że uratowana onegdaj Owca wpadła w jeszcze większe gówno, niż przedtem. Od czasu do czasu Pies przynosił ją w zębach (nie beczała wtedy), by jakiś człowiek nią rzucił najdalej jak potrafi. Pies zamieniał się wówczas w myśliwego tropiącego zwierzynę. 

Innymi czasy Owca służyła jako niema kochanka dzieląca łoże z Psem. W końcu jednak jej wełna stała się prawie czarna (na początku była śnieżnobiała) i miała coraz mniej wnętrzności. Pies nic sobie z tego nie robił - wręcz lepiej mu było ją szarpać i gryźć, szczególnie po uszach i oczach. Po pewnym czasie Owca miała juz tylko jedno oko, srała co chwilę puchem i Pies coraz mniej się nią zajmował. Owca została przeniesiona w stan spoczynku na śmietnik.

Tak oto kończy się historia pierwszej przyjaźni Psa. Niewykluczone, że Owca wróci jeszcze w opowiadaniach jako niespokojny duch prześladujący naszego bohatera.

Pozostałe istoty opisane w tytule mają swoje odrębne, równie kochane i słodkie historie. Ale o tym kiedy indziej.