poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Pies, owca, misio, jeż, kurczak i parę piłek w międzyczasie

Tak oto rozpoczyna się pierwsza część opowiadań o przedziwnych stworzeniach, które spotkały siebie nawzajem na swoich drogach życiowych, spotykają i pewnie w jakiś tam sposób, pod różnymi postaciami, kolorami, stopniami zabrudzenia, itp. w dalszym ciągu będą spotykać.

Na początku był (i dalej jest) pies - mały, frędzlowaty, czarny i trochę głupi. Na początku swojej drogi życiowej pies napotkał Owcę. Owca przybyła doń z samiutkich Tater, z Zakopanego, gdzie dni swoje spędzała zawieszona na haku, z wiszącymi kończynami i trochę ckliwą miną. Owca została pewnego dnia uratowana za odpowiednią sumę pieniężną, przeszła kwarantannę (w tym czasie nie odnotowano utraty żadnej wełny ani nietrzymania moczu) i wylądowała w pewnym mieszkaniu w pewnym mieście. Tutaj poznała Psa. Pies z początku patrzył na nią podejrzliwie, parę razy podgryzł jej gardło, podrzucił do góry, żeby sprawdzić, jak upada, a następnie zabrał do swojego legowiska. Okazało się, że uratowana onegdaj Owca wpadła w jeszcze większe gówno, niż przedtem. Od czasu do czasu Pies przynosił ją w zębach (nie beczała wtedy), by jakiś człowiek nią rzucił najdalej jak potrafi. Pies zamieniał się wówczas w myśliwego tropiącego zwierzynę. 

Innymi czasy Owca służyła jako niema kochanka dzieląca łoże z Psem. W końcu jednak jej wełna stała się prawie czarna (na początku była śnieżnobiała) i miała coraz mniej wnętrzności. Pies nic sobie z tego nie robił - wręcz lepiej mu było ją szarpać i gryźć, szczególnie po uszach i oczach. Po pewnym czasie Owca miała juz tylko jedno oko, srała co chwilę puchem i Pies coraz mniej się nią zajmował. Owca została przeniesiona w stan spoczynku na śmietnik.

Tak oto kończy się historia pierwszej przyjaźni Psa. Niewykluczone, że Owca wróci jeszcze w opowiadaniach jako niespokojny duch prześladujący naszego bohatera.

Pozostałe istoty opisane w tytule mają swoje odrębne, równie kochane i słodkie historie. Ale o tym kiedy indziej.

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

cudo. dodam jeszcze, że owca zanim stała się własnością psa była własnością pani psa i służyła innym celom.

cainte pisze...

Aczkolwiek Pani Psa nie podrzucała Owcy do góry i nie zabawiała się z nią wieczorami:)

Anonimowy pisze...

a skąd wiesz? ;) nie mieszkaliśmy wtedy razem.

cainte pisze...

No tak... Mogłem się domyśleć, że takie praktyki nie są Ci obce. Beeee..

mrw pisze...

uuuu ostro
szok w ogóle że są jakieś posty - ba! zajebiste obydwa (rym)
co do owiec psów i miwszkania razem to już nie ingeruję bo jeszcze dostanę po ryju

cainte pisze...

W ryja zawsze możesz dostać, i nie potrzeba do tego szczególnego powodu:) Wystarczy poprosić...

mrw pisze...

proszą się świnie nie ludzie - ludzie się rodzą w obłudzie (rym)

cainte pisze...

szykuje się cały cykl artykułów-opowiadań o przygodach psa, owcy, misia, itp. Może w związku z tym szanowny Pan artysta-malarz pomyślałby o jakiejś oprawie rysunkowej tychże opowiadań?

melon gibson pisze...

Czy jeż kurczak to jeż-kurczak, czy tam powinien być przecinek? Bo nie wiem na co się nastawiać w dalszych częściach opowieści.

cainte pisze...

z przecinkiem. Już poprawione.