poniedziałek, 16 czerwca 2008

Nie dotyczy Boruty bez pity

Kółka roweru kręciły się jak zwykle o tej porze dość jednostajnie wydając z siebie cichy terkot klamerki ocierającej się o szprychy. Dynamo dawało z siebie tyle energii, na ile było je stać.
- PEDAŁY KURWA! - Pomyślał Robert i zaczął pedałować intensywniej. Dało to dość znaczący efekt w postaci zmiany środowiska czaso-przestrzennego położenia jego i rowera względem wszechświata. Jaże jednak było to złudne... Gdyby Robert wiedział, że kręci się w kółko, na pewno nie zrobiłby nic, bo przecież tak naprawdę wiedział, tylko nie chciał się do tego przyznać sam przed sobą. A kręcił się w kółko od zawsze.
Pan Bohdan z drugiego piętra wiedział o tym dobrze. Obserwował Roberta od wielu lat, odkąd Robert zaczął sam chodzić i sam bawić się przed domem. Pan Bohdan to w ogóle dużo widział, w szczególności zaś upatrzył sobie, nie wiedzieć czemu, Roberta. A Robert był po prostu zwykłym chłopczykiem, z czasem chłopcem, a obecnie mężczyzną. Kiedyś będzie takim samym staruszkiem jak Pan Bohdan, ale Robert nie dopuszczał do siebie tej myśli. On jeździł na
rowerze i myślał, że tak będzie zawsze. Jazda pozwalała mu zapomnieć o wszystkim, nawet o samej jeździe, o tym, że jeździ by zapomnieć i o tym, że w ogóle jeździ. W ogóle rower był ważnym elementem życia Roberta. Był z nim od zawsze. Jako chłopczyk wychodził na rower, później zaczął jeździć dalej i dalej, ale zawsze wracał, zawsze zataczał koło. To było więcej niż nałóg, to był sens jego życia. Robert Rowert Rower. Stawali się jednością i nienawidzili się jednocześnie. Rower nienawidził Roberta, za to, że ten na nim jeździł, Robert zaś nienawidził Rowera, za to, że nie potrafił się od niego uwolnić. Jednocześnie kochał go, dlatego go smarował, konserwował i czyścił jego tryba. Namiętnie wygrzebywał błoto z trybów łańcucha i rowków bierznika. O wszystkim tym wiedział dobrze Pan Bohdan, doświadczony przez życie - w końcu sam miał kiedyś rower.
- TAAAK... to był rower...trzy przerzutki, bagażnik i stopka. Jak na tamte czasy był to naprawdę dobry rower. - Pan Bohdan rozmarzył się myśląc o swym rowerze. Trwał tak przez chwilę, aż w końcu otrząsnął się zdecydowanym trzepnięciem się pompką rowerową w czoło.
- TY STARY, GŁUPI RAMOLU!!! - powiedział głośno do siebie, tak, by nie było wątpliwości, że nie dosłyszał własnych słów. - już zapomniałeś do czego doprowadził cię ten rower?
To fakt, pan Bohdan pewnego deszczowego dnia podstępnie zwabił swój rower nad staw, niby to na wycieczkę i nagłym, zdecydowanym ruchem zepchnął go w toń, w której odbijające się gwiazdy na krótką chwilę zawirowały od kółek fal tonącego roweru i kilku kulistych bąbelków ostatniego jego westchnięcia.
- I tak w kółko i w kółko - powiedział pan Bohdan patrząc na Roberta jeżdżącego ma swym rowerze dookoła domu.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

koło, koła, cykle i spiralki, aż wreszcie linia prosta

Anonimowy pisze...

niezłe niezłe nie najgorsze...