sobota, 21 czerwca 2008

Tfu.

Splunął uroczyście na bruk.
Bruk był szary i kamienisty.
Nad brukiem unosiła się mgła. Mętna, zielona, brudna mgła.
A przed nim kolejne miejsce kolejnych zbrodni.
A nad nim.
A nad nim szyld.
Nad szyldem dach.
Nad dachem niebo.
A na szyldzie napis wygięty wyczerniały i najwyraźniej wypalony:

KLANCYK

Jasny pierunie, cóż to może znaczyć, pomyślał idiota potykając się w ciemności o schodek przed wejściem.
Nieważne.
Wszedł.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

klancyk jest to stan w którym dana osoba jednocześnie jest zdecydowana i nie zdecydowana
witam

Anonimowy pisze...

o! witam. na trzecim blogu, po raz trzeci.

bwc pisze...

na tym po raz pierwszy