wtorek, 15 lipca 2008

Z zapisków lekomana część 2

1. Wynik ujemny

Poza wspomnieniem karuzel i mocno ściskającej ręki mamy, pamiętał również inne rzeczy. Jak przykładowo szum liści przewracających jesienną ciszę w orkiestrę spokojnych i melancholijnych myśli. Jak zapach wiatru mówiący mu, że jest naznaczony wyjątkowością chwili, że jest tam sam dla siebie wśród świata. Po latach, gdy pozostały wspomnienia po spacerach i po tamtych beztroskich chwilach, próbował uchwycić gdzie nie gdzie to niezwykłe poczucie wyjątkowości, postawy buntu wobec otaczających ludzi, co dawało tak naiwne teraz wyobrażenie odmienności.

Liść zaczął spadać.

2. Wynik wątpliwy

Otoczony biegiem świata i obrotami kolejnych cykli nocy i tęsknoty za nocą, siedział w oknie swojego pokoju i wyglądał na zewnątrz, poszukując za każdym razem tej samej gwiazdy, tej samej konstelacji dającej ukojenie. Za pomocą swojej czarnej lornetki potrafił wyłapać poszczególne myśli przypominające mu o tym, co chciał osiągnąć i do czego może jeszcze dążyć. Życie się postarzało, ale on jednak gdzieś tam jeszcze trwał, tak samo dziecinny i tak samo nierozumny w swojej świadomości. Krąg się zamykał, ale on nie chciał uciekać, nie myślał o wyruszeniu w podróż, która i tak oczekiwała na niego za drzwiami, by wziąć za rękę i poprowadzić.

Liść ugiął się pod ciężarem napływających kropli. Przechylił się w ostatnim akcie rozpaczy i runął razem z wiatrem w swojej ostatniej podróży przed zetknięciem z ziemią. Potem już czekały na niego obwąchiwanie i obsikiwanie przez psa, który miał przez następnych dziesięć lat przemierzać codziennie tę samą ścieżkę ze swoim niewidomym panem.

3. Wynik pozytywny

Rolety spełniły swoje zadanie, wpuszczając jedynie minimalną ilość światła do pokoju, w którym siedział od paru dni. Pokój był duży, pozbawiony mebli i odrobiny świeżego powietrza, w zamian zostawiając zapach świeżego kleju.. Na podłodze obok niego leżała sterta papierów, które zaczął kolekcjonować od swojego pierwszego razu. Gdy już dowiedział się, że podróż sama wzięła go w swoje ramiona, postanowił udokumentować jej poszczególne etapy do momentu, gdy już nie będzie w stanie dźwignąć o własnych siłach segregatora. W przerwach między medytacją i codzienną toaletą, rozpakowywał kolejne opakowania leków i jak zwykle, wysypywał je do specjalnie przygotowanej miski. Od jakiegoś czasu jednak unikał kąpieli. W zamian, wyciągał pojedynczo każdą z osobna, po czym po jednej stronie nakładał warstwę kleju. Następnie wstawał, i szukał jednego z nielicznych wolnych miejsc, jakie zostały na ścianie. Po jego znalezieniu, przyklejał tabletkę do ściany, po czym wracał do swojej medytacji.

A liść?
Liść w końcu zgnił. Ale kogo to obchodzi?

5 komentarzy:

cainte pisze...

Poprzedni post, "Z zapisków lekomana", został ponownie opublikowany ze względu na pewnego rodzaju ciągłość. Ale kogo to obchodzi?

Anonimowy pisze...

mnie obchodzi post i treść posta, autor i liść, albo raczej los liścia. smutne, jak poprzedni i piekielnie dobre, jak poprzedni.

phator pisze...

Łatwo jest mówić innym o innych, jeżeli nigdy nie byli w ich położeniu. Ale przecież na dobrą sprawę większość z nas jak w jakimś stopniu lekomanami, choć sobie tego nie uświadamiamy do końca (vide papierosy, alkohol, telewizja, sport, poranny lub wieczorny onanizm etc. etc.) Gdy chodzimy po palach ukrytych pod taflą jeziora nigdy nie wiemy kiedy pośliźnie nam się stopa...

Anonimowy pisze...

bardzo dobrze że dodałeś pierwszą część - nawet gwoli przypomnienia, w sumie druga chyba nawet bardziej mi się podoba choć obie są bardzo mocne, szczególnie działają na mnie w momencie kiedy mój dziadek w zasadzie umiera w szpitalu, a od lat był chory na cukrzycę, nie wiem jak to się stało ale trafiłeś z tym tekstem w taki dziwny właśnie dla mnie czas i jakoś dziwnie to o czym napisałeś jest mi bliskie. dzięki.

bwc pisze...

mnie